Reprezentacja Szwajcarii w skokach narciarskich – grupa skoczków narciarskich reprezentująca piękną krainę położoną pośrodku Alp. Do niedawna całą jej siłę stanowił jeden zawodnik, Simon Ammann, reszta zaś obijała się gdzieś między czwartą a szóstą dziesiątką zawodów Pucharu Świata[1]. Ostatnio jednak poziom kadry nieco się wyrównał, a w konkursach drużynowych nawet zdarza im się wyprzedzić Słoweńców[2].
Szwajcarzy posiadają kilka fajnych skoczni, z których tę najsłynniejszą, umiejscowioną na Anielskim Wzgórzu, szczególnie ukochali sobie polscy skoczkowie.
Zawodnicy[]
- Simon Ammann – czterokrotny mistrz olimpijski, zdobywca Kryształowej Kuli i wielu innych nagród. Czasami mówią na niego Harry Potter. Podobno lubi naszych[3], nienawidzi za to skoczni w Wiśle[4]. Skacze już grubo ponad 20 lat i dalej nie nauczył się lądować telemarkiem.
- Killian Peier – na początku kariery jego pojawienie się na belce startowej budziło nadzieje zawodników oczekujących na kwalifikację, że spadnie za nich. Te czasy jednak minęły, a Peier udowodnił, że jest godnym następcą Ammanna. Choć ostatnio trochę przygasł, a z skoczniami do lotów to w ogóle nie jest mu po drodze.
- Gregor Deschwanden – przed wybuchem formy Peiera to on był typowany na przyszłego lidera Szwajcarów. I ostatecznie nim został, gdy tamtego zaczęły trapić kontuzje. Jest prawdopodobnie największą w historii ofiarą przeliczników za wiatr i belki: w 2018 w Planicy uzyskał w kwalifikacjach szóstą odległość (230 m + rekord życiowy) i nie awansował do konkursu.
- Sandro Hauswirth – aktywny głównie w Kontynentalu, czasem przebije się do Pucharu Świata. Ma mocne plecy w postaci ojca i wujka, którzy również byli skoczkami i obecnie zasiadają w krajowym związku. Przez to i może jeszcze przez niewielką ilość szwajcarskich zaowdników na jakimkolwiek poziomie w zasadzie cały czas startuje, bo sukcesów to ze świecą szukać.
- Remo Imhof — kolejna młoda nadzieja Szwajcarów. No przynajmniej według oficjalnych danych, bo przez specyficzną fryzurę i zarost wygląda na co najmniej 10 lat starszego...
Byli zawodnicy[]
- Andreas Küttel – całkiem dobry zawodnik, choć nieco w cieniu Ammanna. Niespodziewany (i dość szczęśliwy) mistrz świata z 2009. Gustuje w polskich dziewczynach (jedną nawet wziął za żonę) oraz potrawach (szczególnie serniku).
- Sylvain Freiholz – w latach 90. był liderem kadry, zdobył nawet brąz MŚ. Z wiekiem jednak osłabł, a gdy pojawili się jeszcze mocniejsi następcy (Ammann i Küttel) pomyślał, że nic tu po nim i skończył karierę.
- Marco Steinauer – miał przebłyski formy w sezonie 1995/96, kiedy to kilka razy otarł się o podium. Nie udało mu się jednak wskoczyć na pudło, co spowodowało frustrację i szybki spadek do roli przeciętniaka, a wkrótce potem słabeusza.
- Bruno Reuteler – podobnie jak wyżej wymieniony, miał tylko jeden dobry sezon (1997/98). Reszta do przemilczenia.
- Michael Möllinger – były reprezentant Niemiec, który nie mógł załapać się do pierwszego składu[5] i postanowił zmienić barwy narodowe, ponoć doszukawszy się jakiegoś szwajcarskiego przodka.
- Luca Egloff – brany w czasach posuchy jako czwarty do drużyny, by mógł sobie poskakać z najlepszymi. W ostatnich latach był jednak za słaby nawet na Puchar Kontynentalny, co przyspieszyło jego decyzję o końcu kariery.
- Andreas Schuler – też swego czasu uważany za nadzieję szwajcarskich skoków, jednak poza krajowymi trofeami niczego w karierze nie osiągnął.
- Dominik Peter – całkiem utalentowany, zdołał przejść do historii jako pierwszy skoczek, któremu cofnięto dyskwalifikację. I na tym zakończyły się jego „osiągnięcia”, bowiem w 2023 zawiesił karierę z powodów zaburzeń odżywiania, a rok później definitywnie ją zakończył.
Przypisy